top of page
  • Zdjęcie autoraTusia Travel

Jak to się stało, że zamieszkałam na Zanzibarze?



Życie pisze nam naprawdę przeróżne scenariusze. Zacznę przede wszystkim od tego, że Zanzibar nigdy nie był na pierwszym miejscu mojej listy "must see".

Powiesiłam na lodówce kiedyś taką karteczkę ze wszystkimi krajami, które chciałabym odwiedzić i było na niej naprawdę wiele państw, jednak to widniało gdzieś na końcu - ale było.

Dlaczego więc tu mieszkam i jak to się stało?


Zacznijmy więc od początku.

Ponad 6 lat temu zaczęła się moja przygoda z kitesurfingiem i wakeboardem. Wtedy też nie wiedziałam jeszcze, że mój progres się tak szybko rozwinie i zostanę międzynarodowym instruktorem IKO, chwilę później zawodniczką a następnie będę prowadzić własną szkołę kitesurfingu.


Wraz z Danielem - dzisiaj już moim mężem, zależało nam jedynie na tym, aby podróżować po świecie, pływać i odkrywać nowe zakątki świata, zarabiając tylko na bieżące wydatki ucząc ludzi pływać na kajcie. Takie życie nie daje jednak poczucia bezpieczeństwa finansowego, tak samo jak wieczne gonitwy za wiatrem i klientami. Pierwszy plan na otwarcie szkoły kitesurfingu realizowaliśmy w Tajlandii, jednak ze złym skutkiem. Mieszkaliśmy tam na muzułmańskiej wyspie Koh Yao Yai, gdzie spędziliśmy 4 piękne miesiące bez wiatru. Po powrocie do kraju, wiedzieliśmy już, jakich błędów nie popełniać po raz drugi. Po kilku latach, dzięki doświadczeniu i dobrej rekomendacji naszych klientów, udało nam się otworzyć własną szkołę kitesurfingu w Rewie - naszym tzw. homespocie :) .

Stworzyliśmy więc projekt "KITEPARA", który zderzył się z bardzo pozytywnym odbiorem i to był strzał w 10 . Każde lato spędzaliśmy w naszym kamperze, wdrażając ludzi do tego cudownego sportu. Po tych intensywnych 4 miesiącach w Polsce, na przełomie września i października wyruszaliśmy na 3 miesiące do Brazylii, gdzie szlifowaliśmy swoje umiejętności, przygotowywaliśmy się do zawodów na kolejny sezon i wspomagaliśmy tamtejsze szkółki. Po tym okresie resztę zimy spędzaliśmy w innych ciepłych destynacjach takich jak: Egipt, Turcja, Karaiby czy Włochy. Zdarzało nam się też, że po powrocie do kraju znowu pakowaliśmy walizki ale tym razem ze sprzętem zimowym, aby wyruszyć z zaprzyjaźnioną nam szkołą narciarską do Francji i tam uczyć narciarstwa oraz snowboardu. Brzmi intensywnie co ? Sama jak to piszę to się zastanawiam skąd mieliśmy na to wszystko pieniążki. :) Jako instruktor wcale kokosów się nie zarabia a co dopiero, gdy na bilety lotnicze wydajesz majątek a do tego dochodzi jeszcze nocleg i wyżywienie oraz inne przyjemności.

Po głowie zaczęło nam chodzić wiele innych sposobów na biznes, jednak finalnie żaden z nich nie doszedł do skutku. W końcu na świecie pojawił się COVID, a nasze podróżowanie musiało się skończyć.

Zmusiło nas to do pracy dorywczej, korporacjach i szukaniu nowego sposobu na życie, aż do czasu.

W maju 2020 roku gdy zaczęliśmy już sezon letni, Daniel dostał telefon z pewną propozycją współpracy otwarcia biznesu za granicą. (Dobrze mieć znajomych znajomych, którzy wiedzą, że jesteśmy dobrą firmą :)) Od razu umówiliśmy się na spotkanie, no bo przecież po co czekać?

Tego dnia wiedzieliśmy już, że chodzi o otwarcie bazy kitesurfingowej w nowo powstałych hotelach na Zanzibarze. Zaprosiliśmy więc właściciela w nasze skromne progi żeby pokazać mu jak wyglada takie życie i od razu przeprowadziliśmy z nim pierwszą lekcję szkoleniową kitesurfingu.

Następnie udaliśmy się na kawę aby omówić szczegóły współpracy i pyk.

Szybki uścisk dłoni, uśmiechy na twarzach, każdy zadowolony i gotowy do działania.

Później już wszystko poszło z górki, mogę nawet powiedzieć że popłynęło, bo nie zdążyłam się obejrzeć, a po 3 tygodniach przy drugim spotkaniu z właścicielem dostałam propozycję poprowadzenia jednego z Hoteli, w którym miała znajdować się nasza szkoła. Nie byłabym sobą , gdybym odmówiła, wyzwania? Nie ma problemu.


Tak właśnie po owocnie zakończonym sezonie w Polsce, 10 września 2020 roku pierwszy raz przylecieliśmy na Zanzibar. Ja hotelarstwo, Daniel szkółka i lecimy!

Ta historia byłaby bardzo nudna gdybym nie dodała, że po 2 miesiącach od przyjazdu na Zanzi, otwierałam już drugi z Hoteli tej samej sieci i zostałam managerem ich obu. Z kolei Daniel w międzyczasie prowadzenia bazy kite, otwierał centrum nurkowe, które dzisiaj cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Duma rozpiera. Po pół roku, doszłam do wniosku, że moje miejsce jest wśród sportów i aby poczuć się spełniona porzuciłam stanowisko w hotelarstwie.


Dzisiaj, wspólnie prowadzimy Pilipili Kite School Zanzibar oraz Pilipili Dive Center, mieszkając w domku na plaży przy samym oceanie. To właśnie uświadamia mi, że nieważne co sobie zaplanujemy, życie ma dla nas pewien plan, który na każdym kroku się realizuje, jednak musimy nauczyć się chwytać okazje i czerpać z każdego dnia jak najwiecej, bo kto wie, co jeszcze szalonego może się wydarzyć w niedalekiej przyszłości? :)


Więcej o moim życiu tutaj możecie śledzić na IG @tusiatravel, gdzie na bieżąco wstawiam relację z naszych codziennych perypetii.



774 wyświetlenia2 komentarze

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Post: Blog2 Post
bottom of page